Klip przedstawia namiot zajmujący w bagażu 1/4 miejsca typowego namiotu, którego stelażem są koła rowerowe, dwie linki do naciągu namiotu oraz śledzie.Do ustabilizowania namiotu w razie silnego wiatru warto dodać odciągi boczne.Namiot może być wykonany z tropiku namiotu (na filmie tropik namiotu Andy II Fiorda Nansena) lub z płachty biwakowej (na filmie płachta DD Hammocks 3×3 m). Płachta jest lepsza, ponieważ jeśli ułożymy ją po przekątnej w stosunku do kół ma długość 4,2 m (płachta 3x3m) i dla osoby o wzroście 1,8 m po rozłożeniu z każdej strony sięga aż do ziemi.
Namiot jest stabilny, nie poddaje się porywistemu wiatrowi, nie przemaka, może w nim gotować na kuchence gazowej lub innej i ma wystarczająco sporo miejsca, aby pomieścić jedną osobę, rower i bagaż.Płachtę można rozpinać w różnych konfiguracjach: po rozłożeniu dwóch bocznych trójkątów zmieszczą się dwa rowery oraz na upartego dwie osoby.Po zlikwidowaniu trójkąta można materiał zawinąć do środka tworząc podłogę – wówczas w namiocie mieści się bagaż i rowerzysta a rower odpoczywa na zewnątrz co w przypadku pustkowia nie ma większego znaczenia.
Waga takiego namiotu jest ściśle zależna od rodzaju i wymiaru tarpa oraz ilości i ciężaru śledzi. W moim wypadku tarp o wymiarach 3×3 m wraz z kompletem śledzi i sznurków w tym odciągów bocznych waży 1 kg przy czym zajmuje 1/4 miejsca jakie zajmuje w bagażu typowy namiot 2 osobowy. Do tego brak w bagażu stelaża, który podczas pakowania sprawia najwięcej problemów.
Rozłożenie namiotu nie przysparza problemów nawet w warunkach nocnych. Z pewnością jako linki tworzące stelaż warto wybrać sznurki w kolorze białym lub odblaskowym. Namiot stawiamy w następujący sposób. Po ściągnięciu kół przez jedno z nich przesuwamy sznurki, które kotwimy do podłoża za pomocą śledzi, następnie odmierzamy odległość dłuższą o 10 cm od naszego wzrostu i na końcu wymierzonego odcinka ustawiamy drugie koło, przez które przeciągamy sznurki i kotwimy. Następnie nakładamy tarp lub tropik namiotu.Jeśli wieje wiatr, to przed rozłożeniem tarp kotwimy z jednej strony za pomocą śledzi. Po rozciągnięciu tarpa i ustabilizowaniu go z pomocą śledzi, rozciągamy sznurki przymocowane do mocowań tarpa i stabilizujemy płachtę.
Wioząc ze sobą tarp z myślą o rozpięciu na kołach rowerowych tak naprawdę dysponujemy co najmniej dwoma systemami „mieszkalnymi”. Jeżeli uznamy, że z różnych powodów nie chcemy rozbijać się na kołach rowerowych a pogoda jest bezwietrzna, możemy w bardzo szybki sposób przytwierdzić tarp do drzewa i do ziemi uzyskując w szybki sposób namiot.
Tarp jest bardzo uniwersalny – w przypadku przejściowej ulewy na pustkowiu można owinąć się nim szczelnie i przeczekać oberwanie chmury.
Namiot z kół rowerowych i tarpa sporo osób postrzega jako minimalistyczny, ponieważ nie daje możliwości swobodnego poruszania się. W przypadku krótkich dwu lub trzydniowych wycieczek jest to jednak świetne rozwiązanie, zwłaszcza, że pogoda jest na takich wycieczkach stosunkowo przewidywalna i wręcz „zaplanowana”, to znaczy decydując się na wyjazd wiemy, że np. od piątku do poniedziałku nie będzie padać i nie potrzebujemy „mieszkania” aby przeczekać długotrwały opad, bo ten nie będzie miał miejsca. Po zakończonej jeździe spędzamy czas przed namiotem gotując na kuchence lub ognisku a namiot wszak i tak służy jedynie do tego aby zabezpieczyć nas w czasie snu przed ewentualnymi niespodziankami pogodowymi a śpiwór przed poranną rosą – szczególnie gdy kończymy jazdę już po zmroku, namiot jest jedynie miejscem noclegowym – w moim wypadku w przypadku wyjazdów weekendowych namiot pełni tylko i wyłącznie taka rolę, dlatego też coraz częściej przegrywa z bivi bag’iem.
4 komentarze do „Mały namiot na kołach rowerowych”
Doskonałe wykorzystanie kół rowerowych jako stelaż namiotu. Tak sobie myślę, że w przypadku opadu atmosferycznego warto okopać namiot. Super koncepcja!!! Pozdrawiam
Jeżeli przewidywane są opady, bo tak wynika z prognozy lub pogoda nie jest stabilna, to można zrezygnować z miejsca na rower i ułożyć tarp w tunel którego szerokość wyznaczy średnica kół.Wówczas boki tarpa można zawinąć na bokach, podwijając do środka.Tworzy się wówczas podłoga zabezpieczająca przed wodą – ma to sens jedynie przy silnym i długotrwałym opadzie lub w sytuacji gdy podłoże na którym się rozbijamy jest wilgotne lub niezbyt chłonne (np. na wskutek wielodniowych opadów deszczu).Na filmie tarp podwinięty jest z jednej strony.Na podłodze polecam mimo wszystko rozłożyć folię ratunkową – zajmuje mało miejsca, stanowiąc jednocześnie świetną warstwę izolacyjną – rozkładałem ja np. zima pod zwykłym namiotem, aby wstępnie odizolować schronienie od podłoża.
Muszę się zapytać o inną rzecz, a mianowicie o rozbicie się na środku łąki. Dlaczego, i czy to bezpieczne – chodzi mi o interakcje z tzw. ludźmi (a może to ja po prostu niepotrzebnie obawiam się, że przyjdą i zaczną się czepiać?). Rozumiem już, dlaczego można chcieć unikać spania w lesie – przeżyłem w lesie wśród trzeszczących drzew tę sierpniową wichurę, o której głośno było w mediach i nie chciałbym tego powtarzać. Ale … środek łąki?
Jeżeli rozbijasz się w pobliżu ludzkich osad lub szlaków komunikacyjnych a Twój obóz jest widoczny z daleka, wówczas musisz się liczyć z tym, że ktoś zapragnie bliżej Cię poznać w efekcie może być różnie – albo się pokochacie, albo dacie sobie po mordzie 😉 Osobiście mając na uwadze fakt, że kochać lubię się tylko z żoną a z naparzania po mordzie już wyrosłem 😉 obóz planuję zawczasu w miejscu oddalonym od cywilizacji lub zlokalizowanym tak (w sytuacji, gdy na miejscu zamiast pięknych łąk górujących nad okolicą zastanę w świetle księżyca zaorane kilkuhektarowe pole), abym mógł być trudno wykrywany przez tubylców – np. jeżeli blisko wsi lub drogi, to za załamaniem terenu lub za kępą drzew, aby być niewidocznym. Do zaplanowanego obozu docieram nawet wówczas, jeżeli przejazd opóźni się i będę zmuszony jechać już po nocy. Myślę, że warto obozowisko planować świadomie, posługując się mapą, aby uniknąć ewentualnych niespodzianek i też szukać miejsc atrakcyjnych krajobrazowo – np. w górach nie rozbijać się w lesie, ale na eksponowanych polanach, aby po przebudzeniu mieć piękny widok do śniadania. Wracając do kwestii interakcji z ludźmi, to nie ma co przesadzać. Osobiście wierzę w człowieka i wyznaję zasadę, że człowiek jest co najwyżej skażony złem, nie zaś złym z natury 😉 Gorsze od człowieka są bezpańskie psy, a jeszcze gorsze kleszcze 🙂