Nie oszukujmy się, zdecydowana większość z nas nie weźmie udziału w długiej wyprawie rowerowej – kilkumiesięcznej, kilkutygodniowej. Powody będą dość prozaiczne – przede wszystkim różnica interesów na płaszczyźnie towarzyskiej, np. brak zainteresowania partnera czy małżonka spędzaniem urlopu w siodełku rowerowym, dzieci lubiące jeździć rowerem dookoła osiedla, ale wywracające oczami w zetknięciu z propozycją poświęcenia urlopu na żmudne pedałowanie często pod górkę. Rodzina i relacje towarzyskie są w stanie storpedować najbardziej ambitne plany, bo rodzina to odpowiedzialność a inni ludzie zmuszają nas niestety do kompromisów przejawiając odmienne spojrzenie na wiele spraw.
Jak więc wykorzystywać rower, aby poznawać nowe przestrzenie, zdobywać turystyczne doświadczenia, powiększać wiedzę o kraju ojczystym mając jednocześnie pewne ograniczenia? Istnieje świetne rozwiązanie jakim są krótkie, jedno lub dwudniowe wyjazdy. Większość z nas ma do dyspozycji przynajmniej dwa dni wolne w tygodniu w ramach weekendu, mamy także w zanadrzu urlop, którego najczęściej nie wykorzystujemy w całości w ciągu roku. Możemy więc nasze rowerowe podróże uskuteczniać w soboty i niedziele w ciągu jednego dnia lub dwóch, wykorzystując pełen weekend. Możemy również brać dzień wolny w środku tygodnia – jednodniowe wycieczki w środku tygodnia roboczego pozwalają przemierzać atrakcyjne krajobrazowo tereny w izolacji od tłumu turystów. Ewentualnie możemy przedłużyć okres podróżowania, rozpoczynając eskapadę już w piątek zaraz po pracy.
Oczywiście można jeździć rowerem po najbliższej okolicy, jednak w krótkim czasie poznamy ją bardzo dobrze a przede wszystkim nie odpoczniemy od tego co znane oraz nie poznamy nowych miejsc, czyli mówiąc krótko nie dokształcimy się. Dlatego warto pojechać z rowerem a następnie rowerem w odległe rejony naszego kraju wykorzystując w tym celu masowe środki komunikacji lub samochód. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby zabrać rower na dwudniową eskapadę poza granice kraju – w końcu połączenia lotnicze oferują szybki sposób przemieszczania się po Europie w efekcie możemy w ciągu 4 godzin wliczając w to odprawę znaleźć się np. w Irlandii wraz z naszym rowerem i poznać np. obszar związany z Górami Wicklow położonymi niedaleko Dublina w które z lotniska dojedziemy rowerem i na których przejechanie wystarczy nam półtorej dnia wraz z noclegiem. Jednak w tym artykule skupimy się na podróżowaniu po naszym polskim, jakże pięknym skrawku świata.
Rower często pozwala nam spojrzeć na kraj ojczysty od kuchni.
Krótkie podróże rowerowe mają tylko jedną wadę typowo logistyczną. Jeżeli chcemy odbyć je z dala od miejsca zamieszkania np. mieszkamy w Warszawie natomiast pragniemy pojeździć na Pogórzu Przemyskim, to statystycznie 1/3 czasu spędzimy w podróży do i z miejsca ulokowanego w obszarze naszej wycieczki. Jednak dla chcącego nic trudnego. Podróżować z rowerem można pociągiem a nawet autobusem – niektóre firmy autobusowe obsługujące linie dalekobieżne pozwalają na zapakowanie roweru do luku bagażowego. Jestem jednak zdania, że pociąg jest zdecydowanie najkorzystniejszą formą transportu. Przede wszystkim w pociągu rower nie jest tak bardzo narażony na zniszczenie jak podczas przewożenia roweru w luku bagażowym – w autobusie najczęściej roweru nie można ustabilizować w bagażniku, więc potrafi on przemieszczać się w sytuacjach ekstremalnych np. podczas gwałtownego hamowania, dosiadający się pasażerowie mogą uszkodzić bagażem rower, również wysiadający pasażerowie mogą dokonać drobnych uszkodzeń podzespołów rowerowych, np. uszkodzić przewody hamulcowe zaczepiając o nie torbami, plecakami. W pociągu natomiast rower spoczywa stabilnie najczęściej założony na haki w wydzielonych miejscach. W pociągu również zwłaszcza podczas długich nocnych podróży mamy sporą szansę na przespanie całej nocy zwłaszcza poza sezonem letnim w którym i w zasadzie tylko w którym miejsca rowerowe w pociągach są licznie oblegane. Bo aby się wyspać w pociągu wystarczy rozłożyć w wagonie do przewozu rowerów (przedsionki w Intercity lub wydzielone przedziały w TLK) materac dmuchany lub matę i po okryciu się śpiworem i ustawieniu budzika można spokojnie przespać całą noc – przespanie ciurkiem nocy nie jest możliwe w fotelu. Nocny odpoczynek jest o tyle istotny, że nazajutrz czeka nas całodzienna jazda przed którą musimy być wypoczęci. Osobiście wielokrotnie pokonywałem drogę z Wrocławia na wschód Polski i bardzo często o ile było to możliwe, rozkładałem sprzęt noclegowy właśnie w miejscu dla rowerów i odpoczywałem całą noc. Istnieje również możliwość wykupienia miejsca sypialnego w pociągu co sprawia, że podróż nawet na drugi koniec Polski jest komfortowa, zapewniając spokojny nocny wypoczynek.
Pociąg to najlepszy sposób, aby szybko przemieścić się rowerem w obszar docelowy.
Oczywiście wiele interesujących miejsc znajduje się w zasięgu 2-3 godzinnej jazdy pociągiem. Wówczas podróż nie jest tak męcząca i mamy do wyboru albo rozpoczęcie wycieczki w piątek zaraz do pracy do której jedziemy spakowani i po zakończeniu której udajemy się na dworzec kolejowy, albo też podróż w miejsce docelowe odbywamy wczesnoporannym pociągiem. Osobiście preferuję tę pierwszą opcję ze względu na fakt, że weekend zaczynam wówczas zaraz po pracy a sobotę rozpoczynam już w terenie związanym z wycieczką. Wyjazdy piątkowe mają to do siebie, że bardzo często docieramy na miejsce pod wieczór jeśli jest to okres letni lub już po ciemku w pozostałym czasie. Nie jest to jednak problem. Podróże można planować w taki sposób, aby od dworca kolejowego nie dzieliła nas zbyt duża ilość kilometrów do pokonania do miejsca w którym chcemy rozbić naszą bazę noclegową. Jazda w nocy nawet w terenie górskim nie jest trudna – musimy jedynie zadbać o dobre oświetlenie oraz przygotować w łatwo dostępnym miejscu czołówkę niezbędną podczas przygotowywania noclegu. Noc nie przysparza problemów nawet w górach, ponieważ najczęściej wspinamy się rowerem nabierając wysokości co sprowadza się w dużej mierze do wpychania roweru pod górę a do tej czynności wystarcza w zasadzie jedynie czołówka.
Nocna dojazdówka do punktu rozpoczynającego wycieczkę nie jest problemem.
W czasie weekendowych podróży możemy zwiedzić spory obszar konkretnej krainy geograficznej np. wybrane pasmo górskie, park narodowy lub krajobrazowy. Noclegi możemy zaplanować w terenie w schronisku turystycznym lub gospodarstwie turystycznym a nawet w hotelu.
Istnieją dwa zasadnicze czynniki ograniczające nas w realizacji małych wycieczek rowerowych a są nimi transport, który szwankuje poza sezonem, kiedy sieć połączeń kolejowych jest zubożona i nie zawsze możemy dotrzeć na miejsce szybko i za pomocą jednego, bezpośredniego połączenia oraz nasza wyobraźnia.
Wykorzystując jeden weekend w miesiącu możemy w ciągu roku odbyć co najmniej 6 dwudniowych wycieczek powiązanych z noclegiem, natomiast decydując się na realizację wyjazdów zimowych ilość podróży może wzrosnąć dwukrotnie.
Zakładając, że podróżujemy jedynie w „ciepłych” miesiącach od kwietnia do końca września nie musimy zbytnio dbać o specjalne wyposażenie. Posiadany namiot, mata, torby lub sakwy, kuchenka i całoroczny zestaw ubrań do jazdy w pełni wystarcza. Jedyną kwestią, którą musimy poszerzyć nocując w plenerze w miesiącach zimnych i na początku i pod koniec ciepłych jest śpiwór – należy zaopatrzyć się przynajmniej we dwa śpiwory, choć w naszych warunkach klimatycznych i sporej rozpiętości wysokości przydatne są trzy śpiwory. Śpiwory nie muszą być przy tym drogimi puchowymi rozwiązaniami, ponieważ jeżdżąc bajkpakingowo w systemie dwu-trzydniowych wycieczek nawet w okresie zimowym, kiedy grubość oraz ilość ubrań wzrasta a wraz z nimi objętość bagażu swobodnie zmieścimy się w typowym zestawie toreb. Puch z pewnością minimalizuje objętość i wagę, ale dla wielu osób nie jest akceptowalnym rozwiązaniem z powodów finansowych lub jak w przypadku mej osoby z powodów światopoglądowych – osobiście jestem przeciwnikiem maltretowania zwierząt notabene i tak przeznaczonych na rzeź w sytuacji, gdy najnowsze technologie serwują nam materiały i rozwiązania o coraz lepszej termice.
Początek marca – na kierownicy zimowy śpiwór syntetyczny+tarp. Kierownica przyjmuje duże gabaryty bez oporów.
Osobiście bardzo lubię Beskid Niski oraz Pogórze Przemyskie. Dojazd z Wrocławia nie jest zbyt skomplikowany i ogranicza się najczęściej do połączenia z jedną przesiadką, także wycieczkę w rejon Niskiego planuję tak, że wyjeżdżam w piątek późnym wieczorem, na miejscu jestem w sobotę rano a wracam do Wrocławia w poniedziałek rano i od razu po przyjeździe jadę do pracy, gdzie myję się i przebieram w czyste ciuchy.
Tak jak napisałem wcześniej w organizowaniu wyjazdów ogranicza nas jedynie logistyka i wyobraźnia. Tę pierwszą można zresztą podporządkować naszym zamierzeniom dojeżdżając własnym samochodem. Pozostaje więc jedynie wyobraźnia, ta zaś zależna jest ściśle od chęci a jak mawia przysłowie: dla chcącego, nic trudnego.
Wystarczy chcieć a słońce zawsze gości na trasie 😉